TESTAMENTY – MARGARET ATWOOD

Jeśli sprawnie działającą Republika Gileadu miałaby utrzymać się dłużej, nie mogliby zarządzać nią ludzie. Człowiek to najsłabsze ogniwo. Lub najmocniejsze – zależy z której strony na to spojrzeć.

„Testamenty” to opowieść Ciotki Lidii, jednej z założycieli Gileadu, postaci, która wzbudzała mój wstręt, postaci, która była zła do szpiku kości, postaci, która (teraz to wiem) nie miała wyboru, która została zmuszona, ale która wykorzystała swoją pozycję, aby zakończyć koszmar wielu kobiet i mężczyzn.

„Testamenty” to również Mała Nicole, dzisiaj Daisy, postać niemal święta wśród mieszkańców Gileadu, a która przez kilkanaście lat swojego życia o tym nie wiedziała. W końcu Agnes, maleńka córeczka odebrana June, przekazana pod opiekę obcym ludziom, dziś dziewczyna, która zaczyna rozumieć.

Trzy perspektywy, jeden wspólny cel – koniec cierpienia, koniec szaleństwa, obłudy i przemocy.
Margaret Atwood po ponad 30 latach napisała drugą część „Opowieści Podręcznej”. Co ją skłoniło? Skłonił ją do tego dzisiejszy świat. Elementy dystopijnej, całkiem fikcyjnej historii zaczęły pojawiać się w przestrzeni publicznej… Czy można mieć gorszą motywację?

W porównaniu do „Opowieści Podręcznej”, ta część opisuje więcej szczegółów, więcej niuansów, a przede wszystkim Ciotka Lidia opowiada nam o początkach Republiki, o działaniach ludzi przekonanych o słuszności własnych idei. Dla mnie było to dużo bardziej ciekawe. Moją uwagę przyciągnął też cały proces rekrutacji kobiet do funkcji Ciotek. Ich selekcja, niezwykle brutalna, ale pozwalająca wyłonić najsilniejsze jednostki, to coś, co od Atwood wymagało chyba największego wysiłku.

W „Opowieści Podręcznej” i „Testamentach” występuje też jeden, ciekawy łącznik – konferencja, sympozjum na temat badań nad Republiką Gileadu. Bardzo ciekawe jest to, jak po wielu, wielu latach, na podstawie szczątkowych informacji (taśm nagranych przez June/Fredę oraz zapisków Ciotki Lidii, Agnes i Nicole) próbują odtworzyć co działo się w Gilead, co kierowało ludźmi, co czuli i jak rozumieli czasy im współczesne.
Zabawne – zapewne my, dzisiejsi ludzie robimy to samo z czasami nam przeszłymi.

Jestem wdzięczna, że Atwood napisała tą książkę, ale nie sądzę, aby dzięki niej ktokolwiek przejrzał na oczy.

Książkę zamówiłam na portalu Czytampierwszy.pl

Dodaj komentarz